• 1

Autor: Agnieszka Grębowicz

Moczenie nocne jest jednym z problemów, które wydają się wielu dość błahe, ale dla dzieci tym dotkniętych i ich rodziców – bardzo nieprzyjemne.

Medycyna o moczeniu nocnym mówi, że dopiero u dzieci od piątego roku życia bezwiedne oddawanie moczu w nocy uznajemy za objaw nieprawidłowy. Ponieważ kontrola moczu w nocy i dojrzewanie układu hormonalnego w tym zakresie dokonuje się właśnie w tym okresie. Zdrowe dziecko  zaczyna panować nad sikaniem podczas dnia w całkiem typowym terminie około 2-2,5 do 3 lat, kiedy to sika regularnie do nocnika i prawie nie zdarza mu się zmoczyć podczas dnia. Na noc, na początku „treningu” warto dziecko kłaść do łóżka w pampersach – tak będzie wygodnie dla wszystkich.

Warto wiedzieć, że problem moczenia nocnego jest bardzo powszechny i że wasze dziecko nie jest w tym bardzo wyjątkowe. W wieku 4 lat moczy się w nocy co trzecie dziecko, w wieku 5-6 lat – co piąte, w wieku 7 lat – co dziesiąte. Częściej chłopcy niż dziewczynki.

Pierwszy krok do odstawienia pampersów. Założenie jest takie, że z pampersami dziecku jest po prostu za dobrze. Przecież nawet nie poczuje, że się zsika więc nie ma powodu wstawać. Nie czekajcie bardzo długo z odstawieniem pieluszek. Z nimi maluszek przyzwyczaja się, że może sikać w nocy. Niech i dziecko i Ty wiecie i czujecie kiedy się zmoczy.

Ważne jest ograniczenie wieczornych napojów. Zasada jest taka, że po dobranocce już nie ma picia. Zawsze też należy pamiętać o porządnym wysikaniu się przy wieczornym myciu. Tak żeby dziecko do łóżka kładło się z pustym pęcherzem. W trakcie dnia natomiast ma pić bardzo dużo. Prowadźcie kalendarzyk picia i sikania, tak by ustalić jaki jest rozkład jednego i drugiego w ciągu doby. Rozkład u zdrowego dziecka jest taki, kiedy pije i sika dużo podczas dnia, a mało w nocy.

Oczywiście rozmawiajcie też ze szkrabem. Bardzo uważajcie, żeby nie okazywać dziecku zdenerwowania i frustracji z powodu braku postępów, nie rozpatrujcie sprawy jako problemu, o którym stale się w domu mówi. Sprzątanie śmierdzącej i mokrej pościeli co rano nie nastraja pozytywnie i jest wystarczającym powodem do wstydu i do tego aby poczuć się źle. Karanie, wyśmiewanie, wyszydzanie i porównywanie z innymi dziećmi gdy się mokra noc zdarzy  nie zmotywuje dziecka do poprawy, a wręcz w kompleksy. Dodatkowe nieprzemakalne prześcieradło zminimalizuje straty gdy posikanie się zdarzy.

Za to każdego dnia kiedy jest sucho róbcie małe święto! Niech dziecko będzie miało nagrodę np. w postaci naklejki do kalendarza po każdej suchej nocy. A jak zdarzy się kilka naklejek pod rząd to większe święto i może jakiś drobny prezent…. Jest to fajna nagroda dla dziecka i jasna informacja dla Was o skali problemu. Mokrych nocy nie zaznaczajcie, działa to demotywująco.

Wysadzanie w nocy. Jest to obciążenie dla dziecka i rodzica, a problemu nie rozwiązuje. Jeżeli jednak się na to zdecydujecie dziecko powinno być całkowicie wybudzone i świadome tego co robi, tak żeby mógł kontrolować sytuację.   

Kontakt z lekarzem. Wiedza o moczeniu nocnym lekarzy jest bardzo różna. Najczęściej chyba jednak pokutuje przekonanie, że moczenie nocne to na pewno oznaka psychicznych problemów dziecka. Może ale nie musi…W celu postawienia prawidłowej diagnozy należy skontaktować się ze specjalistą – urologiem dziecięcym. Zleci on zrobienie wszelkich potrzebnych badań – krew, mocz, między innymi bakteryjne badanie moczu, badanie objętości pęcherza, USG i tego ile dziecko sika jak wstrzyma się z sikaniem. Pozwoli to ustalić czy nie ma jakiegoś konkretnego, wyleczalnego powodu moczenia – zakażenia lub innej choroby. Poza tym ćwiczyć powstrzymywanie sikania i sikać dopiero wtedy jak się już bardzo będzie chciało. Wspomaga to powiększanie pojemności pęcherza.

Mam nadzieję, że to krótkie omówienie problemu pomoże Wam, rodzicom w zmaganiach z tą nieprzyjemną przypadłością. Pamiętajcie, że mówienie o tym głośno i poproszenie o pomoc jest już połową sukcesu! Najważniejsze w tym jest psychiczne samopoczucie dziecka i rodziców. Życzę Wam powodzenia!

 

I jeszcze coś dla dziecka…bajka pomagajka.

Warto dziecku przeczytać bajkę specjalnie napisaną by pomagać w tej sytuacji.

O dzielnym Jasiu co się chmurom nie kłaniał –

Za siedmioma górami, za siedmioma morzami i jeszcze dodatkowo za wielkim lasem było sobie królestwo Mingere. Ludzie żyli tam szczęśliwie i beztrosko. Radość tam panowała, a wesoły śmiech dzieci i dorosłych brzmiał na każdym rogu miast i wsi.

Nie trwało to jednak wiecznie. Na północy Mingere mieszkał w swej czarnej wieży potężny i zły czarownik Enuresis. Próbował on od dawna zyskać władzę nad królestwem, a gdy w końcu zrozumiał, że mieszkańcy mu na to nie pozwolą ogromnie się zdenerwował. W wielkiej złości rzucił wtedy na królestwo czar. I to czar wyjątkowo paskudny. Od tamtej pory każdej nocy niebo zakrywały chmury i deszcze lały się strumieniami. Spadająca wciąż woda zalewała lasy i drogi. Pola zmieniły się w bagna gdzie ziemię zalegały przemoknięte i przegniłe rośliny. Rzeki wystąpiły z brzegów i zerwały mosty. Drogami nie dało się podróżować bo tak często stała na nich głęboka woda. Smutek zapanował więc w królestwie. Tam gdzie do tej pory śmiech i zabawę można było spotkać teraz ludzie z ponurymi minami przemykali tylko chyłkiem w przejmujących strugach deszczu.

Najwaleczniejsi rycerze ruszali na północ do wieży w której mieszkał Enuresis by pokonać go i w ten sposób czar przerwać. Na nic to się jednak nie zdało. Czarownik był potężny i przebiegły. Znajdowano tylko później ich przerdzewiałe od wilgoci zbroje porzucone w lesie niedaleko wieży. Król postanowił wtedy wysłać posłańca by prosić o pomoc czarodzieja z południa. Ten powiedział, że z Enuresisem walczyć sam nie może. W pradawnych księgach wyczytał jednak, że pomóc tutaj może tylko i wyłącznie ktoś o czystym sercu, kto na dodatek odnajdzie pióro złotego łabędzia.

Na wieść o tym w całym królestwie wszyscy zaczęli szukać takiego pióra. Jednak nawet najdokładniejsze poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Nikt tam bowiem nie widział nigdy złotego łabędzia. Jeszcze większy smutek zapadł wtedy w Mingere. A woda co noc lała się strumieniami.

Wiadomości o tej przepowiedni dotarły również do małej wsi we wschodnich krańcach królestwa. Mieszkał tam ze swoimi rodzicami chłopczyk o imieniu Jaś. Jego też martwiły ciągłe deszcze. Woda co noc zalewała mu podwórko tak, że prawie nie miał się gdzie bawić. Po każdej nocy wszystko było mokre. Smucił się tym i widział też smutek swoich rodziców. Końca tego nie było jednak widać.

Pewnego dnia, gdy zamyślony wędrował w kaloszach po okolicy bezwiednie zaszedł w część lasu, w której nigdy jeszcze nie bywał. Pobłądził tak bardzo, że zupełnie nie wiedział dokąd iść by wrócić do siebie do domu. Szedł więc dalej do przodu licząc na to, że znajdzie znajome miejsce lub kogoś kto mu wskaże drogę. W końcu wyszedł na otwartą przestrzeń w samym środku lasu. Na polanie zobaczył wspaniałego, dostojnego ptaka w kolorze szczerego złota. Wygięta, gładka szyja, piękne pióra, wszystko było ze złota. Stał spokojnie i patrzył tylko na Jasia swym mądrym spojrzeniem. Po chwili zaczęło się chłopcu zdawać, że słyszy głos ptaka. Pomimo, że nie poruszał on dziobem, Jaś słyszał go wyraźnie. Słowa ptaka pojawiały się mu od razu w głowie.

– Witam Cię Jasiu!
– Skąd wiesz jak się nazywam? – powiedział zaskoczony chłopczyk

Ptak nie odpowiedział na pytanie tylko mówił dalej:
– Jestem najstarszym z łabędzi i czekałem tutaj na Ciebie! Mingere wiele już się wycierpiało przez czary złego czarownika i wielką wodę. Przyszedłem tutaj by pomóc Tobie i całemu królestwu.
– Ale jak? – wykrztusił chłopiec. – I co ja mam z tym wspólnego?

– Dużo więcej niż Ci się wydaje! Jesteś chłopcem o dobrym i czystym sercu. I ja wiem, że właśnie Ty możesz sobie z tym poradzić. Nawet pomimo, że tego jeszcze sam nie czujesz – to właśnie Ty jesteś wybrany!

– Czekają Cię trzy trudne zadania, które będziesz musiał wykonać by zwyciężyć. Teraz mogę Ci powiedzieć tylko o pierwszym z nich. Na zachodzie są źródła rzeki, która niesie wodę do stolicy Mingere. Od czasu zaklęcia złego Enuresisa ta rzeka choruje i co noc zalewa wszystko po drodze. Odnajdź jej źródła i ulecz ją. Czy podejmujesz się tego zadania? – Łabędź spojrzał na niego swym mądrym i spokojnym spojrzeniem.

– Tak! Jestem gotowy! – powiedział Jaś i pokłonił mu się. Gdy podniósł głowę ptaka już przed nim nie było. Na ziemi zostało po nim tylko piękne, złote pióro. Nie namyślając się wiele wziął je, wsadził sobie za pasek i ruszył we wskazanym kierunku. Jaś wiedział już teraz, że tylko on sam może pokonać deszcze i uleczyć królestwo.

Minęło wiele dni gdy omijając bagna i głębokie rowy dotarł wreszcie do rzeki, o której mówił łabędź. Skierował się dalej w kierunku jej źródeł. Przedzieranie przez las w strugach deszcze było wyczerpujące, ale Jaś czuł, że da sobie radę. To właśnie on został wybrany przez złotego łabędzia i to on dostał złote pióro.

Wysoko w górach i głęboko w środku lasu dotarł wreszcie do miejsca którego szukał. Potok przelewał się tutaj w jednym punkcie przez brzegi. Wielka dziura w brzegu wyglądała jak rana, z której wylewały się duże ilości wody. To dlatego rzeka chorowała i zalewała nocami okolice. Pozostało zatkać dziurę i uszczelnić brzeg. Ale jak? Jaś przysiadł obok i zamyślił się głęboko. Nie było to łatwe zadanie. Gdy tak siedział nagły powiew wyrwał mu złote pióro zza paska. Zaskoczony chłopiec zobaczył jak unosi się ono porwane wiatrem by opaść po chwili u stóp dużej skały stojącej obok.

I wtedy wpadł mu do głowy pomysł. Chwycił duży konar drzewa i zaczął z całej siły podważać skałę. Była ona niedaleko dziury w brzegu i gdyby tylko udało mu się ją pchnąć w jej stronę. Naprężył się cały i aż wstrzymał oddech. Czuł, że całe ciało spina się posłuszne jego woli i napiera na kamień. Kawałek po kawałku masa kamienia zaczęła się wreszcie poruszać. Cały czerwony już na twarzy pchnął go jeszcze raz ostatkiem sił. Wtedy z głośnym hukiem ogromny głaz zwalił się w stronę dziury w brzegu zakrywając ją całą. Woda przestała wreszcie przez nią płynąć. Zdawało się, że cała rzeka odetchnęła, a brzeg jej zaczął schnąć na słońcu.

Chłopiec usiadł oddychając głęboko. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Podniósł złote pióro i wsadził je sobie z powrotem za pasek.

– Byłem pewien, że sobie poradzisz. – usłyszał głos obok. Obrócił się i zobaczył łabędzia, który przysiadł na brzegu
– Odpoczywaj teraz. Dzisiaj możesz zasnąć spokojnie. Dzięki Tobie w nocy nie spadnie ani kropla deszczu. Będzie zupełnie sucho. Żeby jednak uleczyć królestwo Mingere i pokonać Enuresisa będziesz musiał wypełnić jeszcze dwa trudne zadania. Ale o nich opowiem Ci dopiero jutro.

Jaś obudził się rano po suchej nocy. To była wielka ulga dla niego i na pewno też dla całego królestwa. Poczucie, że sobie sam tak dobrze poradził było wspaniałe. Łabędź siedział w tym samym miejscu gdzie go zostawił wieczorem – na brzegu strumienia.

– Wspaniała jest taka sucha, spokojna noc – powiedział na przywitanie przeciągając się.
– Teraz kiedy odpocząłeś czas bym Ci opowiedział o następnym zadaniu. Zajmiemy się teraz chmurami, które gnębią stolicę Mingere. Pod wpływem czaru Euresisa co noc zalewają ją ogromnymi ilościami wody. Same chmury nie byłyby jeszcze takie złe. Deszcze przecież muszą od czasu do czasu padać. Czar ten jest jednak wyjątkowo przebiegły. Leje zawsze właśnie wtedy gdy wszyscy już pójdą spać i zasną głęboko. Trudno wtedy cokolwiek na to zaradzić.
– Ruszysz więc na wschód, wzdłuż rzeki, tak by dotrzeć do stolicy. Twoje zadanie jest trudne, ale pewien jestem, że dasz sobie radę. Przez całą noc będziesz musiał pilnować miasta. Jak tylko deszcz już się będzie zbierał to nawet jeżeli wszyscy inni zasną to Ty jeden właśnie się obudzisz! Ale pamiętaj – najważniejsze jest by obudzić się na czas. Wierzę w Ciebie bo jestem pewien, że tylko Ty będziesz najlepiej wiedział kiedy to nastąpi. Bo to właśnie Ty jesteś wybrany by ratować królestwo.

- Ale jak się obudzę to co ja mam wtedy zrobić? – spytał Jaś
– Poradziłeś sobie ze strumieniem. Poradzisz sobie z tą chmurą w nocy. Zobaczysz! A w razie czego, pióro Ci dopomoże.

I chłopiec ruszył tak jak ptak mu powiedział. Rzeka płynęła teraz dużo spokojniej. Nie chorowała już tak jak poprzednio. Słońce grzało brzegi po bezdeszczowej nocy i pierwsze kwiatki wychylały się z suchej ziemi. Jaś wiedział jednak, że walka o suche noce się jeszcze nie zakończyła.

Do stolicy dotarł po kilku dniach. Wszedł do miasta koło południa i zobaczył, że tutaj woda wciąż jeszcze wyrządza wielkie szkody. Wiele ulic wyglądało jak rzeki pełne płynącej wody. Główny plac zmienił się w bagno, a rechot żab słychać było w całej okolicy. Smuciło to mieszkańców i bardzo utrudniało im życie. Pod wieczór Jaś doszedł do najwyżej położonego miejsca, z którego rozciągał się dobry widok na całą stolicę. Tam postanowił czekać wieczora.

Gdy zbliżyła się noc ulice wyludniły się i wszyscy poszli do domów spać. Zmrok zapadł i tylko księżyc rozświetlał niebo. Chmur było niewiele i wcale nie widać było tej, z której mógłby spaść wielki deszcz. Zmęczony podróżą chłopiec w końcu też zasnął.

W pewnym momencie poczuł wielki nacisk przy pasku. Otworzył oczy i zobaczył, że to złote pióro rozpycha się i go uciska. Wyglądało tak jakby chciało zza paska wyskoczyć. Jaś natychmiast oprzytomniał i spojrzał w niebo. W samą porę! Zobaczył potężną chmurę, która wisiała już nad całym miastem gotowa by zalać je strugami deszczu.

W ostatniej chwili przypomniał sobie słowa łabędzia i sięgnął do pióra przy pasku. Chwycił je w dłonie i wyprostowany, uniósł najwyżej jak mógł wskazując nim niebo. W momencie gdy deszcz już miał lunąć, pióro rozbłysło niesamowitym blaskiem. Promienie tak jasne jak słoneczne przecięły całe niebo. Wielka, ciemna chmura pojaśniała od tego i z ogłuszającym grzmotem pękła na mnóstwo drobnych kawałków. Jaś przymknął oczy oślepiony tym blaskiem. W tym czasie niebo żarzyło się jeszcze by wreszcie po chwili uspokoić zupełnie. Gdy chłopiec wreszcie otworzył oczy zobaczył już tylko czyste niebo w spokojnym świetle księżyca. A w jego blasku stał złoty łabędź.

– Poradziłeś sobie i tym razem. Wyczułeś kiedy trzeba się obudzić i obudziłeś się na czas. Dzięki Tobie dzisiejsza noc była sucha! Drugie zadanie jest już wypełnione. Czeka Cię jeszcze jedno, ale najtrudniejsze. Z samego rana ruszysz na północ by dotrzeć do wieży złego Enuresisa. Stoi ona na górze, z której co noc wylewa się ogromna masa wody. To co zrobiłeś bardzo pomogło królestwu. Jeżeli jednak nie zatrzymamy tamtej wody – nie będzie suchych nocy w Mingere. Wiedz też, że tam już nie będę mógł Ci pomagać. Moja moc tam nie sięga. Ale wiem, że czujesz już swoją siłę i czujesz, że Ty sam sobie możesz poradzić! – zakończył

Rankiem mieszkańcy stolicy wyszli z domów zdziwieni. Deszcz w nocy nie spadł i wody nie przybyło. Wręcz przeciwnie. Ta co zalegała wcześniej wsiąkała, a słońce suszyło ulice i domy. Sprzątali resztki błota z chodników z nadzieją spoglądając w niebo. Jasia nie było już jednak w mieście. Ruszył na północ by zmierzyć się z samym Enuresisem.

Droga na początku była łatwiejsza od dotychczasowych. Słońce wysuszyło tereny wokół stolicy i życie wyraźnie wracało do Mingere. Cały czas jednak w oddali na północy widać było ciemny kształt góry, na której mieszkał w wieży zły czarownik. W miarę jak chłopiec zbliżał się do niej coraz bardziej mokra była okolica. Pola i lasy znowu zmieniły się w bagna, a droga była tak wypełniona błotem, że Jaś chwilami grzązł w nim po kolana. Trzeciego dnia marszu stanął wreszcie u podnóża góry. Tuż obok widać było okazałą, czarną wieżę Enuresisa. Nie tam chciał jednak dotrzeć. Jego celem była wielka jama, mniej więcej w połowie wysokości góry. To stamtąd co noc wylewały się masy wody zalewając okolice. Aby uniknąć wzroku Enuresisa musiał się tam dostać w nocy.

Z nastaniem mroku ruszył do góry. Wspinał się potykając się po kamieniach w nikłym blasku księżyca. Z oddali słyszał szum wody wylewającej się z zagłębienia i szerokim strumieniem spływającej po całej okolicy. Omijając ją doszedł w końcu do brzegu jamy i wśliznął się do środka. Dalej poszedł prawie po omacku w stronę źródła wody. Dużo czasu upłynęło zanim w końcu wreszcie dotarł do serca góry.

Była tam wielka sala z ogromną maszynerią. Potężne, grube rury ciągnęły się zewsząd pompując niestrudzenie wodę. Jaś zaczął rozglądać się po okolicy próbując wyśledzić, którędy ta woda płynie. Chciał w ten sposób znaleźć jej źródło lub najlepszy punkt do jej zatrzymania. Wreszcie po długich poszukiwaniach doszedł do miejsca, z którego widać było coś co przypominało wielki stary kran.

To na pewno było to! Jaś zebrał siły i szybko ruszył w tamtą stronę. Raptem zatrzymał się i poczuł, że cały zamiera. Przed nim stała potężna postać w czerni. Nigdy nie widział do tej pory Enuresisa, ale od razu wiedział, że to musi być on. Czarownik stał nieruchomo zwrócony w jego stronę, cały wyprostowany i sztywny.

Chłopiec nie wiedział co robić. Na to spotkanie nie był przygotowany. Wziął tylko ostrożnie w dłoń złote pióro i czekał. Tamten mamrotał przez chwilę jakieś zaklęcie, po czym uniósł ręce w górę, a następnie skierował je w stronę Jasia. Błyskawice wystrzeliły z jego palców i rozświetliły komnatę. W ostatniej chwili Jaś odruchowo zasłonił twarz ręką w której trzymał pióro. Wielki grzmot rozległ się gdy pioruny Enuresisa odbiły się od pióra jak od lustra i gruchnęły na czarownika. Czar był tak potężny, że ten od uderzenia rozprysł się na milion czarnych kawałków, a podmuch aż wywrócił chłopca.

Woda we wszystkich rurach parła dalej a Jaś poczuł, że koniecznie i natychmiast musi teraz wstać. To był ten moment gdy trzeba było się podnieść i działać. Podbiegł do wielkiego kranu i chwycił go obiema rękami. Naprężył się i z całej siły pociągnął. Z zardzewiałym skrzypieniem drgnął on odrobinę, ale woda dalej lała się strumieniami.

– Dam radę! Sam sobie z tym poradzę! – krzyknął Jaś napinając całe ciało tak by jak najmocniej go przekręcić. Po chwili, która wydawała się wiecznością metal zazgrzytał i ruszył ze strasznym skrzypieniem. Echo odbiło się od ścian i ucichło gdy tylko skończył się przekręcać. Ponieważ zniknął też szum płynącej wody wokół zapanowała natychmiast wielka cisza. Kran był zakręcony, a woda zatrzymana.

Chłopiec chciał odetchnąć świeżym powietrzem, więc ruszył w kierunku wyjścia z jamy. Szło się teraz łatwo bo woda nią już wcale nie płynęła. Na jej brzegu zobaczył jasne światło poranka i czekającego na niego łabędzia. Ten pokłonił mu się bardzo nisko.

– Wiedziałem, że Ci się uda! Deszcz już nigdy w nocy nie zaskoczy Mingere. To Ty teraz panujesz nad wodą – za dnia i w nocy!

Zmęczony, ale szczęśliwy Jaś usiadł w blasku porannego słońca. Popatrzył na bezchmurne niebo i westchnął z ulgą. Drzewa i krzaki schły po nocy. Suche zbocze prowadziło do suchej wreszcie drogi. A sucha droga prowadziła do suchej stolicy. Wszystko to z uśmiechem oglądał chłopiec siedząc razem z łabędziem.

Gdy wrócił do swojej wioski wszyscy wiwatowali na jego cześć. Na uczcie, którą wyprawiono dla niego nadano mu specjalny tytuł. Nazywał się od tej pory Jasiem co się chmurom nie kłaniał. Bo on jeden zawsze najlepiej potrafił panować nad chmurami i deszczem. Suche czasy nastały w Mingere. Deszcz padał tylko za dnia i to tylko tyle by rośliny i zwierzęta były zadowolone. Nad wszystkim panował przecież on – Jaś, który się chmurom nie kłaniał.